poniedziałek, 11 maja 2015

Wioska Hahoe i zabiłem byka!

Heloł! Jesteście? Nasyceni kocimi widokami i opowieściami? Odpoczęci od koreańskich relacji? No to jedziem dalej!

Piątek, 8.05.2015. Dzień jak co dzień. Wycieczka! Cały tydzień, który spędzimy w Deagu, mamy zaplanowany wyjazdowo-wycieczkowo. Tym razem realizujemy plan pt. Hahoe Folk Village koło miejscowości Andong. To taki wciąż zamieszkany skansen położony uroczo w zakolu rzeki Nakdong. Wioska ta jest wpisana na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO.
Więcej informacji jest TU, a ja opiszę przede wszystkim zdjęciowo to, co mnie najbardziej poruszyło.

Z sieci.
Ponieważ Deagu wraz z mieszkankiem i jego "stukaczem" jest tylko naszą bazą wypadową, tak jak każdego dnia stawiamy się rano na dworcu (do niego trzeba dojechać trzy przystanki metrem)


i po dwugodzinnej jeździe TKX oraz kolejnych dwóch przesiadkach na autobus już jesteśmy na miejscu! :))


Kupujemy bilety, podjeżdżamy najostatniejszym autobusem, który dowozi nas już do samej wioski i możemy zacząć zwiedzanie punktu docelowego (bo przecież podróż sama w sobie też jest przygodą).


Skansen jest bardzo urokliwy, urok ekskluzywnego miejsca zamieszkania emerytowanych członków królewskiego dworu trwa, zniszczony jedynie przez parkujące tam samochody - też często ekskluzywne.




Na wjeździe do wioski znajduje się coś w rodzaju domu opieki dla seniorów. Spotkaliśmy ich na spacerze. Piknikowali pod drzewami. 


W skansenie działa tradycyjny koreański teatr masek. Patrzyłam na nie okiem turysty, który nie rozumie języka, nie zna zawiłości tradycji, skupia się najbardziej na chłonięciu dźwięków, obrazów i reakcji publiczności. 


Zapowiadało się miło. Mały amfiteatr, nie za dużo turystów, ładna pogoda. Na scenę wyszli muzycy.


Publiczność zachęcająco biła im brawo.


Nagle na arenę wtargnął starszy pan z przypiętymi do kamizelki kwiatami (tego dnia był obchodzony w Korei dzień rodziców i wielu seniorów nosiło taką ozdobę)


i przemaszerował zupełnie się nie przejmując wśród aktorów.


Zapowiadało się bardzo śmiesznie. Wśród rytmicznej muzyki wybijanej na bębnach wbiegł na scenę sympatyczny byczek z wyraźnie zaznaczonymi cechami płciowymi, 


nagle podniósł nogę jak piesek i... kilka razy "obsikał" publiczność!


Odbyło się to z zaskoczenia, więc pisków i śmiechów było co niemiara!


Byczek zachowywał się bardzo wesoło, biegał sobie po scenie, podskakiwał, na widowni panowała ogólna radość, na twarzach widzów gościły uśmiechy, jakiś podpity koreański turysta głośno pokrzykiwał, inni śmiali się z tego (głównie jego towarzystwo), 


aktor ubrany w maskę przekomarzał się z byczkiem. Brzmiało to tak, jakby mówił: lubisz biegać, prawda? Taki wesoły jesteś, beztroski, ładny byczek, kochany byczek... W każdym razie zwierzak potakiwał głową, kręcił nią, wyglądał uroczo i wtedy stało się coś, co wbiło mnie w takie zaskoczenie, że nawet nie zrobiłam zdjęcia.


Wśród tej ogólnej wesołości wiejski gospodarz (?) - postać odgrywana przez aktora - nagle, znienacka podleciał do byka i walnął go w łeb młotem! Publiczność wybuchnęła śmiechem. Walnął go znowu, publiczność zareagowała tak samo! Byk został zabity. Utłuczony.
Taka polska wersja:
Zabiłem byka, cóż to był za byk, 
krew z niego sika - siku, siku, sik.


Popatrzyłam na twarze dzieci biorących udział w tym przedstawieniu. Nie śmiały się. Były przestraszone. Już wcześniej mały chłopczyk bał się aktora w masce, a teraz w jego oczkach pokazały się łzy i przytulił się mocniej do pleców mamy. 


A może te wybuchy śmiechu mi się śniły? Nie widać tego na zdjęciach. Ludzie są raczej poważni.


Rzeźnik zabrał się za patroszenie byka. Przy charakterystycznej rytmicznej muzyce, wykonując charakterystyczny miarowy taniec (bardzo to ciekawie i fajnie wygląda),


wyciął mu serce i jądra,


łupy włożył do swojego kosza,


i począł "częstować" ludzi tymi trofeami. 



To znów musiało być dość śmieszne, bo ludzie trochę się śmiali. W tym czasie opuścił nas będący na bani koreański turysta. :)


Mimo że to tylko teatr i że gra aktorska, muzyka, miejsce i atmosfera miała potencjał bycia fajnym przeżyciem, to treść tego mającego pewnie w swoim zamyśle być zabawnym przedstawienia była dla mnie tak jakoś nieśmieszna. 





Starszy pan bardziej obserwował ludzi niż scenę, chyba bywalec, może mieszkaniec wioski. Za chwilę wstał, znowu przemaszerował przez arenę, wśród aktorów i opuścił nas.



Kiedy i my opuszczaliśmy amfiteatr (przed końcem występu, bo czas nas gonił), zastaliśmy turystę na bani i "naszego" starszego pana czekających na zewnątrz. :) To zaskakujące, ale tego turystę spotkaliśmy następnego dnia w miejscu oddalonym o dziesiątki kilometrów. Widać było, że nie jest mu lekko. :)


Nam do odjazdu autobusu zostało akurat półtorej godzinki, w sam raz, aby zdobyć klif (najwyższy punkt na zdjęciu), z którego rozciąga się piękny widok na okolicę. 


Można tam dopłynąć promem przez czystą, wspaniałą rzekę.


Widoki w każdą stronę są zachwycające.



I po ok. 20 minutach już patrzyliśmy na Hahoe Folk Village niemal z lotu ptaka.


Korea to kraj wielu kontrastów. Z okien pociągu  - okropnie brzydko, a w górach w miejscach takich jak to - niesamowicie pięknie. Zaczynam lepiej rozumieć nieodczuwanie Koreańczyków potrzeby podróżowania poza swój kraj. Takich miejsc; zadbanych, przyjaznych turystom, nieprawdopodobnie pięknych jest tu bardzo wiele.  




Pozostało nam jeszcze "tylko" wrócić do domu. To była wycieczka z najdłuższym dojazdem. Prawie cztery godziny w jedną stronę. Nie żałuję ani chwili, gdyby ktoś miał wątpliwości.


Nazajutrz znów mogliśmy zakosztować piękna koreańskiej przyrody, ale o tym następnym razem.

Pozdrawiam wszystkich zaglądających!


PODPIS

Cytuję, z komentarza Świata od podszewki, cenne informacje o przedstawieniu:

Przedstawienie w Hahoe to tradycyjne koreańskie przedstawienie maskowe składające się z 8 skeczy. 

Masek = aktorów jest 9 : Yangban (arystokrata), Bune (kobieta), Gaksi (panna młoda), Seonbi (uczony), Jung (mnich), Imae (wioskowy półgłówek), Choraengi (sługa), Halmi (wdowa), Baekjeong (rzeznik).
To właśnie rzeźnik zabija byka.

To skecze opowiedziane z perspektywy zwykłych ludzi (nie arystokracji) z czasów dynastii Joseon. Wszystkie postacie są przerysowane. 

Te przedstawienia grywane były po wioskach i były formą rozrywki. Ukazywały małe skandale, wyśmiewały poszczególnych członków klas społecznych itp. Przedstawienie grane w Hahoe jest bardzo popularne wśród Koreańczyków, oni je uwielbiają, tak samo, jak całą wioskę, to część ich dziedzictwa narodowego. 
Co roku w Andong odbywa się międzynarodowy festiwal przedstawień maskowych http://www.maskdance.com/eng/main.asp, który jest bardzo dużą imprezą. Koreańskie przedstawienia maskowe wygrywają w wielu konkursach.


37 komentarzy:

  1. Widok przepiękne ! Góry wyglądają, jakby gąbką były pokryte :) Piękne ! ...A z tym bykiem może to coś znaczy w ich mitologii ??? Przedstawienie beznadziejne ! Jakby tematów innych nie było na rozbawienie publiki ! Nie rozumiem ! Ale chyba ogólnie nie jest łatwo zrozumieć kulturę azjatów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To górzysty kraj, nawet wielkie miasta położone są wśród wzgórz. Każdy kto żyw chodzi na wycieczki w góry. Wszyscy wystrojeni w stroje górskie, kolorowo, z plecakami, w pełnym rynsztunku. Trasy są świetnie oznaczone, przygotowane i mają wiele poziomów trudności. W każdym razie tam gdzie byliśmy jest prześlicznie i za każdym razem trochę inaczej.
      A co do przedstawienia, to po prostu mnie to zaskoczyło, że walnięcie znienacka byka w łeb wywoła taką falę wesołości. Wiesz, jak to jest na świecie... Niektórzy lubią corridę np. Ja się czuję niedostosowana do tego świata. :(

      Usuń
  2. Mnie też rozwój akcji zaskoczył, w miarę czytania Twojego opisu .... sama nie wiem, co mam napisać, więc dam sobie spokój.
    Widoki w każdym razie piękne, jest co oglądać, a pociagi takie swojskie, brudnawe, jak u nas ;)) Nie mówiąc już o towarowym, takie same wagony u nas można też zobaczyć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie to co w Japonii co? Pamiętasz tamte czyste pociągi? Przeżywałam szok, że mogą być AŻ tak czyste. :)
      Tu nie jest źle, jest czysto, ale bez przesady. Bardziej Polska niż Japonia. :)

      Usuń
    2. Dokładnie tak :) Pociagi w Japonii aż lśniły, a te - bardziej swojskie ;))

      Usuń
  3. Te stuki w Waszym hotelu to może być klimatyzacja. I znowu udało Wam się zwiedzać piękne miejsca bez tłoku. Zadziwiające, że nikt tam nie siedział na tych piaszczystych łachach nad rzeką. To przedstawienie, pewnie było grane wspaniale, ale treść okropna. Zdaje mi się, że w tych krajach dalekiego wschodu, zabawa śmiercią jest powszechna, ale czemu tam ludzie chcą oglądać takie sceny jest dla mnie nie do pojęcia. I jeszcze to przedstawienie było dla starych ludzi z domu opieki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie hotel. To wynajęta od prywatnej osoby kawalerka. Ta akurat jest w wielkim dwudziestopiętrowym wieżowcu mieszkalnym. Hotel czy motel byłby droższy, ta forma wynajmu prywatnych lokali jest najtańsza - jest taki specjalny portal działający na cały świat. Fajna sprawa. :)
      Nie wiadomo co to tak stuka, ale z zatyczkami na uszach da się tu przeżyć tydzień. Gorzej mają ci co tu mieszkają.
      Przedstawienie było pewnie tradycje, ludowe, takie opowieści wiejskie. Najbardziej żal mi było dzieci, widać było, że przeżywają.

      Usuń
  4. My Europejczycy nigdy nie zrozumiemy wschodniej kultury, mozna sie przyzwyczaic ale zeby naprawde zrozumiec to trzeba sie chyba tam urodzic. Mysle ze z moim glupawym poczuciem humoru by mi sie podobalo i tak samo bym rechotala. A widoczki rzeczywiscie przepiekne, jak wszedzie w gorach :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rechotaliśmy przy obsikiwaniu, ale potem gdy on tak przemawiając miłym głosikiem zakradł się do byka i sru go w łeb znienacka to jakoś mnie zatkało. :) Ale przecież to tylko taka bajka dla turystów. Nikt nie zginął. :)

      Usuń
  5. Nie no, dla mnie do pojęcia, ale rozumiem oddalenie kulturowe, zgoła przepaść. Dobrze, że byk udawany...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na scenie byk udawany, ale dzieci uczą się że tak się robi, że to normalka zabić zwierzę. Tam pewnie mają tłumy chętnych do pracy w rzeźni. U nas na szczęście te potworne okropności są ukrywane. Co za diabeł wmówił ludzkości, że trzeba mordować, żeby żyć. A wiecie, że mój mąż niedawno będąc w warszawskim szpitalu MSW i A, został pochwalony przez lekarzy za to że jest wegetarianinem.

      Usuń
    2. Zuza, jesteś idealistką :)

      Nie sądzę, aby na podstawie tego tradycyjnego przedstawienia dało się ferować aż takie wnioski! Dopóki jest zapotrzebowanie na mięso będą i rzeźnicy. Wszędzie.

      Usuń
    3. Hana, a może te różnice kulturowe nie są takie duże? Popatrz nawet na tekst tej "wesołej" przyśpiewki, którą zacytowałam wyżej. :)

      Usuń
    4. Nie dalej jak wczoraj spotkałam koleżankę, która pokazała mi ręce, pytając mnie czy ja widzę co z nimi się dzieje. Nic nie mogłam dojrzeć. Wyjaśniła mi, że ma powiększone kostki i ręce strasznie ją bolą. Leczy się. Zatkało mnie. Co to za tabu panuje wśród lekarzy, czemu nikt jej nie powiedział jaka jest rada, by ręce nie bolały, tylko faszerują ją lekami. Niestety zapotrzebowanie na mięso będzie jeszcze bardzo długo, bo to biznes, ale że trucizna o tym sza. http://www.wegetarianski.pl/podstrona/powody.php

      Usuń
  6. Nie dziwię się Twojemu odbiorowi tej sztuki. Mnie same maski się już nie podobają...
    Cała reszta przepiękna! Jesteście idealnymi turystami - naprawdę chłoniecie i obserwujecie wszystko. :) Takie oczywiście odnoszę wrażenie ;))

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochani, z tym tańcem to nie do końca tak.

    Przedstawienie w Hahoe to tradycyjne koreańskie przedstawienie maskowe składające się z 8 skeczy.

    Masek = aktorów jest 9 : Yangban (arystokrata), Bune (kobieta), Gaksi (panna młoda), Seonbi (uczony), Jung (mnich), Imae (wioskowy półgłówek), Choraengi (sługa), Halmi (wdowa), Baekjeong (rzeznik).
    To właśnie rzeźnik zabija byka.

    To skecze opowiedziane z perspektywy zwykłych ludzi (nie arystokracji) z czasów dynastii Joseon. Wszystkie postacie są przerysowane.

    Te przedstawienia grywane były po wioskach i były formą rozrywki. Ukazywały małe skandale, wyśmiewały poszczególnych członków klas społecznych itp. Przedstawienie grane w Hahoe jest bardzo popularne wśród Koreańczyków, oni je uwielbiają, tak samo, jak całą wioskę, to część ich dziedzictwa narodowego.
    Co roku w Andong odbywa się międzynarodowy festiwal przedstawień maskowych http://www.maskdance.com/eng/main.asp , który jest bardzo dużą imprezą. Koreańskie przedstawienia maskowe wygrywają w wielu konkursach. Nikt tu nie pokazuje przemocy ku uciesze turysty, z myślą o uprzykrzeniu komukolwiek dnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jasne, że nie! Nawet mi to przez myśl nie przeszło! Dlatego napisałam: Patrzyłam na nie okiem turysty, który nie rozumie języka, nie zna zawiłości tradycji, skupia się najbardziej na chłonięciu dźwięków, obrazów i reakcji publiczności.

      A swoją drogą dzieci przeżywały, chyba tak jak ja nie miały odpowiedniej wiedzy :)
      A szkoda, że wcześniej cię nie zapytałam. Dzięki wielkie za to wyjaśnienie. :)

      Usuń
  8. Pierwsze zdjęcie przepiękne z tym kolorem lazuru .Opieka nad seniorami, wzbudziła we mnie czułość, u nas wiadomo jak wygląda.Byk powinien oblać pana,który go zabił.Co kraj to obyczaj,szkoda, że taki okrutny.Widoki piękne.A co do obyczaju..... koleżanka ma uratowanego charta ,w Hiszpanii po zakończeniu sezonu biegowego psy,które są słabe wiesza się na drzewach.Nie chciałam wierzyć,sprawdziłam w internecie niestety to prawda.Niektórzy ludzi powinni się nie urodzić! Gosia z Jelcza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosiu, nie można generalizować na podstawie tych moich obserwacji z tego posta. Seniorzy często, gęsto nie mają tu wesoło. Jest sporo bezdomnych ludzi. To zdaje się temat na solidne zgłębienie.
      A co do hartów to masz rację. To się w głowie nie mieści...

      Usuń
  9. jasne, że przedstawienia nie sposób ocenić (ani zrozumieć) bez znajomości języka, kultury, tradycji. jedyne, co mnie zdziwiło, to to, że nie widać, żeby publiczność się dobrze bawiła. miny mają raczej posępne, ale może Koreańczycy tak maja, że nie uzewnętrzniają. no właśnie, jak to z nimi jest?
    krajobrazy, jak zwykle, urzekające! nuuuda.. (prawdopodobnie przemawia przeze mnie zazdrość).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. po chwili namysłu stwierdzam, że to musi być zazdrość. innej opcji nie ma. nie dość, że zwiedzacie fascynujący kraj, to jeszcze co chwila jakieś nadprogramowe atrakcje! Dzień Rodziców, na ten przykład!

      Usuń
    2. :)) Koreańczycy reagują bardzo żywiołowo! Świetnie się bawią, na tym przedstawieniu może aż tak tego nie było widać, ale byliśmy na innych występach gdzie śpiewali wraz z artystami, klaskali i widać było, że uwielbiają się bawić.
      Tutaj też były oklaski, wybuchy śmiechu i wchodzenie w kontakt z artystami, choć na zdjęciach może nie udało mi się tego ująć.
      :)

      Usuń
  10. Wioska piękna i widoki także. Przeczytałam komentarze i na temat przedstawienia się nie wypowiem. To dla Was jeszcze jeden koralik na sznureczku poznawania innej kultury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie napisałaś: koralik na sznureczku poznawania innej kultury. :)

      Usuń
  11. Cale szczescie, ze bysio tez byl aktorem, a nie prawdziwym bykiem, jak u tych barbarzyncow w Hiszpanii.
    Czy tylko ja mam takie wrazenie, czy tez zabudowania sa takie "japonskie"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie tak, bardzo podobne, choć koreańskie świątynie są bardziej kolorowe. Róźnia się szczegółami. Zaciekawiłeś mnie. :) Porównam kiedy wrócę do domu.

      Usuń
  12. Piękna ta wioska i okolice! Co do przedstawienia - od razu sobie pomyślałam, że skoro ono tradycyjne, to opowiada historię od wieków znaną i od wieków przedstawianą tak samo. Co nie koniecznie musi znaczyć, że z definicji należy ją zaakceptować. Ludzie zasłaniają się "tradycją" tłumacząc wiele rzeczy, choćby tę wyżej wymienioną corridę, charty i tym podobne.

    OdpowiedzUsuń
  13. widoczki piękne, ale "teatr" dla mnie nie do przyjęcia, a cel takiego przedstawienia niezrozumiały :( ale widać to specyfika ichniejszej kultury

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbuję znaleźć odniesienie w jakimś naszym tradycyjnym przedstawieniu ale akurat mam lukę w pamięci. :(

      Usuń
  14. A mnie to się z tej wioski najbardziej podoba Wasze zdjęcie na peronie. A co, nie wolno mi? :P

    :*****

    OdpowiedzUsuń
  15. 4 maja oglądaliśmy ślub koreański. Panna młoda miała identyczne czerwone kółeczka namalowane na policzkach, jak postać w żółto niebieskiej sukni z dzisiejszego przedstawienia. Rozumiem, że w przedstawieniu to Gaksi /panna młoda/, ale że na prawdziwym ślubie panna młoda też sobie kółeczka namalowała trochę mnie dziwi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zuza, jestes niemożliwa :) Przecież to cześć tradycyjnego makijażu weselnego. Piękna tradycja. Oby jak najdłużej trwała. Widzialas moją relację ze ślubu? Tam tez panna młoda miała takie kołeczka. Każdy szczegół stroju, makijażu i oprawy takiego tradycyjnego ślubu ma znaczenie i wyróżnia tę kulturę od innych. Ja jestem tym zachwycona.

      Usuń
  16. świetnie zdjęcia i Ty odpoczywająca

    niesamowite, kiedy spotkasz na drodze turtystę z dnia powszedniego :)

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...